Przypomniałem sobie dzisiaj ten film po kilku latach i nadal ogląda się go super nic nie stracił ze swojego humoru i klimatu niezapomnianych lat 80 ten film to klasyka lat 80 podobnie jak Książę w nowym Jorku zresztą również tego samego reżysera uważam ze Książę w nowym Jorku i Nieoczekiwana zmiana miejsc to dwa najlepsze filmy z Eddiem z tamtych lat i zarazem dwie jego najlepsze role.
Książę w nowym Jorku 9/10.
Nieoczekiwana zmiana miejsc 8/10.
Dodalabym tylko jeszcze gliniarza z bewerly hils i całkowicie się z tobą zgodzę,świetny film,fajnie zagrany i świetni aktorzy,i myślę że dobrze że reżyser zdecydował się na eddiego bo pryor nie sprostalby tej roli zbyt lalusiowaty jak dla mnie:-)
Wiesz co kolego akurat Gliniarz z Beverly Hills jest dla mnie taki zwyczajny zły nie jest jest dobry ale są o wiele lepsze komedie z Eddiem a co do Pryora to jakoś nigdy nie lubiłem komedii z nim on do pięt nie dorastał Eddiemu gdyby zagrał w tym filmie film byłby pewnie bardzo płytki pozdrawiam.
Gliniarz z BH to jedna z najbardziej przelomowych komedii w historii kina, jak wogole mozna tak pisac, że zwyczajny, no litosci.
To się sprawdziło. E.M. zagrał z pazurem , jak prawdziwy chłoptaś z biednej dzielnicy
Przekomiczny film, świetny, zabawny, uroczy - wcale się nie zestarzał, jak mówią niektórzy. I chyba nigdy mi się nie znudzi. Zresztą, z taką obsadą nie mogli nakręcić szmiry ;)
Przeciez to dopiero 2gi film Eddiego, to jak w szczytowej formie, w szczytowej to byl dopiero pozniej.
Właśnie był w najwyższej formie, ponieważ jeszcze występował w SNL-u. A ci co trochę historii SNL znają, to wiedzą, że to ON pociągnął "drugą obsadę" i tylko dzięki niemu ten program przetrwał. Przez sezon 6 i 7 (1980-82) był siłą napędową. Dopiero od sezonu 8 dołaczyła Julia Louis-Dreyfus, później James Belushi i Martin Short. Jak był mocny, to niech będzie fakt, że jeszcze jako występujący w obsadzie, poprowadził jako gospodarz jeden z odcinków sezonu 8 (wytłumaczeniem było, że Nick Nolte zabalował i nie był w stanie :) - co jest możliwe :) ) I tam pozwoli sobie na okrzyk "Live from New York, it's the Eddie Murphy Show!" - co niektórych zdenerwowało. Zresztą po odejściu Eddiego, zaproszono Billy-ego Crystal-a do głównej obsady (i co najważniejsze jako scenarzystę), aby samolot znowu nie runął w dół. Konkludując - Eddie w 1983 roku był w swojej najwyższej formie.